„Ilekroć odwiedzam rodziców, wracam do siebie chora. Kiedyś tych dolegliwości nie łączyłam z pobytem w ich domu. Ostatnio jednak stało się coś dziwnego – kiedy stanęłam w kuchni, poczułam tak gwałtowny ból w skroniach, że aż mi się zrobiło słabo. W pokoju dolegliwość powoli mijała. Po kilkunastu minutach znów weszłam do i – reakcja była samo gwałtowna. Do tej pory byłam dość sceptycznie nastawiona do wpływu żył wodnych na zdrowie, taraz jednak sądzę, że w tym, co mówią radiesteci – coś jest..”
Radiesteci, bo oni właśnie zajmują się wykrywaniem podziemnych cieków, twierdzą, że wiele domów zbudowano w miejscu, gdzie nie powinny stać. Na żyłach wodnych i, co gorsza, na ich skrzyżowaniach. Ma to, ich zdaniem, szkodliwy wpływ na nasze zdrowie. Cieki powodują osłabienie, rozdrażnienie, bóle serca, głowy, duszności i wiele chorób, nawet nowotworowych. Dlatego – skoro nie możemy się przeprowadzić -warto mieszkanie odpromieniować. Albo poprzez ekran, który może założyć jedynie dobry, dyplomowany radiesteta (uwaga, hochsztaplerów nie brak), albo układając w mieszkaniu, najlepiej pod łóżkiem, naturalne odpromienniki -szyszki, muszle, kasztany, słomę owsianą. Te jednak należy co parę miesięcy wymieniać.
Nie mniej szkodliwe mogą okazać się inne źródła promieniowania w mieszkaniu – telewizory, lodówki, ba, nawet zwykłe lampy. Ale cóż, to jest cena, jaką płacimy za nowoczesność. Chcąc przynajmniej częściowo uchronić się przed takim promieniowaniem, trzeba pamiętać, aby nie spać blisko jego źródeł, wyłączać na noc urządzenia elektryczne z gniazdek. Warto też hodować rośliny, np. paprotki czy geranium, „zabierające” szkodliwe promieniowanie.
A jeśli chcemy dokładnie wiedzieć, jak się przed nim bronić, skontaktujmy się z dobrym radiestetą, który udzieli porady.