Jak staliśmy się tak rozumni?
Inteligencja jest tym, co odróżnia istoty ludzkie od innych zwierząt. Funkcje, jakie zazwyczaj przypisujemy inteligencji, mieszczą się w cienkiej, pofałdowanej powłoce mózgu – korze mózgowej lub inaczej szarej substancji. Gdyby przeciętną korę mózgową rozprostować, pokryłaby ona około sześciu stron tej książki. Dla porównania, kora mózgowa małpy nieczłekokształtnej pokryłaby około połowy stronicy, natomiast szympansa (naszego najbliższego żyjącego krewnego) około półtorej strony. Zagadnieniu, jak nabyliśmy inteligencję, można się przyjrzeć na dwa sposoby: możemy zapytać, kiedy nasi przodkowie ją osiągnęli lub dlaczego ją osiągnęli. Na pierwsze pytanie odpowiedzieć jest łatwiej, ponieważ mamy czaszki przodków ludzkich co najmniej do 4,5 miliona lat wstecz. Jest stosunkowo łatwo zrobić odlewy tych czaszek i określić rozmiary mózgu.
Pomiary rozmiarów mózgu wykazują stałe powiększanie się całkowitej pojemności czaszki u naszych przodków. Jednym ze szczególnie ważnych etapów ewolucyjnych było rozwinięcie się około 1,5 miliona lat temu Homo erectus. Zakres rozmiarów mózgu u H. erectus pokrywa się częściowo z rozmiarami u ludzi współczesnych. Zwiększenie „mocy” mózgu znalazło swoje odzwierciedlenie w nowych rodzajach zachowań – rozwoju zaawansowanych narzędzi, ujarzmieniu ognia i wykorzystaniu jaskiń jako schronienia, by wymienić tylko niektóre.
Oto, co powiedział na ten temat znany paleontolog Richard Leakey: „Gdy trzymałem w ręku czaszkę Homo erectus… doznałem silnego uczucia stania w obliczu czegoś wybitnie ludzkiego… Zdaje się, że istota ta »dotarła« do progu czegoś niezwykle ważnego w naszej historii”.
Szczerze powiedziawszy, skłaniam się ku pokładaniu większej wiary w tego rodzaju przeskoku intuicyjnym uczynionym przez naukowca, który mnóstwo czasu poświęcił skamieniałościom, niż w pokrętnych argumentach opartych na pomiarach czaszek. Według mnie przynajmniej na pytanie „kiedy?” mamy odpowiedź – około 1,5 miliona lat temu coś stało się z mózgami naszych przodków, co uczyniło je wyraźnie różnymi od mózgów innych zwierząt.
Lecz co to było to „coś”? To jest miejsce, gdzie wkraczamy na grząski teren niepewności, ponieważ reguły gry ewolucyjnej są takie, że ewolucyjną przewagę musi nadawać każdy etap w historii organizmu, nie tylko etap końcowy. Na przykład nie jest właściwe stwierdzenie, że jeśli u zwierzęcia rozwiną się skrzydła, będzie ono w stanie uciec przed swoimi prześladowcami. Trzeba jeszcze wykazać, że posiadanie połowy skrzydła (lub ćwierci, a nawet jedynie koniuszka) zapewnia również ewolucyjną przewagę. Tak więc, chociaż jest oczywiste, że posiadanie na wpół rozwiniętej inteligencji stanowiło duży atut dla naszego rodzaju, naukowcy jednak ciągle muszą wykazać, w jaki sposób każdy krok na drodze ku inteligencji dyktowany był przez prawa doboru naturalnego.
W podobnych sytuacjach teoretycy ewolucji szukają pokrywających się funkcji – na przykład niektórzy utrzymywali, że zalążki, które później rozwinęły się w skrzydła, służyły do odprowadzania ciepła, i że przez czysty przypadek okazały się użyteczne przy próbach latania. W ten sam sposób naukowcy argumentują teraz, że w historii rozwoju ludzkiej inteligencji części mózgu rozwinęły się, ponieważ były użyteczne z jakiegoś powodu, a następnie przez przypadek okazały się użyteczne w czymś zupełnie innym.
Większość teorii inteligencji koncentruje się na rozwoju, jaki nastąpił w wyniku uwolnienia rąk, związanego z naszą pionową postawą. Człowiek z koordynacją oko-ręka, która pozwalała mu rzucać przedmiotami celniej niż jego towarzysze, miałby oczywistą przewagę w zdobywaniu pożywienia i jego dzieci, prawdopodobnie lepiej odżywione, stałyby się zdrowszymi osobnikami dorosłymi. W związku z tym należałoby się spodziewać, że geny (i odpowiednie struktury mózgu) odpowiedzialne za koordynację oko-ręka rozpowszechniłyby się wśród populacji. Niektórzy naukowcy dowodzą, że koordynacja oko-ręka jest związana po części ze zdolnością mózgu do radzenia sobie z następstwami ruchów, zwłaszcza nowymi i nieznanymi. Aby w odpowiedni sposób uderzyć kamiennym narzędziem w kawałek kamienia, trzeba wyobrazić sobie sekwencję ruchów ręki, zanim ona rzeczywiście się zacznie – gdy rozpocznie się uderzenie, nie ma już czasu na poprawki. Te same zdolności planowania są niezbędne dla rozwoju mowy – rzeczywiście, są pewne dowody na to, że ofiary udaru mózgu, które straciły niektóre ze swych funkcji związanych z mową, mają także trudności w nauczeniu się nowych sekwencji ruchów rąk. Ludzie proponujący teorie tego rodzaju twierdzą, że rozwój ośrodków mowy w lewym płacie skroniowym mózgu był niezamierzoną konsekwencją usprawnienia koordynacji oko-ręka.
Spodziewam się, że gdy poznamy głębiej działanie mózgu, znajdziemy więcej tego rodzaju wyjaśnień dotyczących różnych zdolności umysłu, zwłaszcza tych, które uważamy za wyłącznie ludzkie. Na przykład zdolność radzenia sobie z następstwami jest w oczywisty sposób istotna dla planowania zarówno długo-, jak i krótkoterminowego, niezależnie od tego, które z nich rozwinęło się jako niezamierzony skutek czegoś zupełnie innego. Jakie jeszcze cechy, uważane za wyłącznie ludzkie, wyniknęły jako niezamierzone konsekwencje zwyczajnych umiejętności tego rodzaju? Jest to, jak myślę, niezwykle istotne.